
Dziś też o nieruchomościach, ale z innej perspektywy.
Przez lata pracy poznaliśmy wiele historii różnych osób i mamy kilka spostrzeżeń, którymi postanowiliśmy się podzielić.
Może pomogą one nam w lepszym przygotowaniu się na przyszłość.
Na wstępie zaznaczmy, że historia opisana w tym wpisie jest oparta na doświadczeniach naszych Klientów i ich własnych historiach, jednak nie publikujemy tutaj żadnych informacji osobowych, ani nie chcemy ani krytykować ani pochwalać cudzych decyzji. Chcemy po prostu w tym natłoku spraw i goniącym świecie zastanowić się trochę jak możemy (o ile w ogóle) przygotować się lepiej na nadchodzącą starość.
I tak wiemy, też się nie czujemy starzy, ale to kiedyś nastąpi i przypadki z naszych rodzin i wydarzeń z życia naszych Klientów niech będą przypomnieniem o tym, że są sprawy z którymi nie należy zwlekać, a zdrowie, to faktycznie najważniejsza „rzecz” jaką mamy.
Czy zastanawiałeś się kiedyś jak będzie wyglądało Twoje życie jeżeli przytrafi Ci się choroba albo inna niedyspozycja?
Żyjąc swoimi codziennymi sprawami często nie myślimy o tym co będzie za 20-30 lat, a okazuje się że niestety na wiele wydarzeń trzeba się przygotowywać z dużym wyprzedzeniem zanim będzie za późno. Pisząc za późno nie mamy tutaj na myśli śmierci, tylko niestety wydarzeń, które prędzej czy później dotkną prawie nas wszystkich. Z racji naszej branży chcemy poruszyć w tym artykule również wątek nieruchomości i jej gotowości na nasze lata późnej starości.
Mieszkając w danym miejscu często nie zadajemy sobie pytania, a co w razie gdyby…?
Życie pisze różne scenariusze i powiedzenie „opowiedz Panu Bogu o swoich planach, a dasz mu powody do śmiechu”, jest czymś z czym musimy się wszyscy liczyć. Wypadek, choroba, czy też utrata kogoś bliskiego potrafią wywrócić nam życie do góry nogami i pozostawić nas w sytuacji, która może nas przerosnąć. Wiele osób w ogóle nie myśli o starości i „wpada” w nią potem będąc całkowicie nieprzygotowanym – taki przypadek poznaliśmy przy okazji jednej z transakcji. Starsza, schorowana Pani, która straciła męża została z dużym mieszkaniem, które wykańczali razem i nie wyobrażali sobie zmiany lokalizacji. Starych drzew się nie przesadza – tak, znamy też to powiedzenie, jednak u tej Pani było ono tak silne, że nie wracała uwagi na fakty, bo sentymenty zrobił swoje.
Mimo wieloletnich prób rodziny aby Pani sprzedała swoje mieszkanie i przeniosła się do nowego miejsca, które będzie nie dość, że tańsze w utrzymaniu, to lepiej skomunikowane z rodziną, (która mogłaby łatwiej pomagać), to jeszcze miałoby tą upragnioną windę. Niestety upór i relatywnie dobry stan zdrowia spowodował, że wszystkie takie sugestie ze strony rodziny były odrzucane. Jednak pozostanie samemu miało znacznie gorsze konsekwencje niż smutek po utracie osoby bliskiej. Brak windy ograniczał pomysły socjalne – typu pójdę do koleżanek z bloku obok. U Pani bardzo szybko zaczęło rozwijać się otępienie starcze wzmagane przez bycie samemu i pomimo dobrej pamięci co do wydarzeń z przeszłości Pani straciła całkowitą orientację w wydarzeniach bieżących.
Odwiedzająca rodzina zaczęła poważnie się bać w momencie jak przy pewnych odwiedzinach okazało się, że na patelni płonie wyschnięta na wiór żywność nie wiadomo jak długo pozostawiona na ogniu. Zapadła decyzja – dostosujemy mieszkanie, tak aby było bezpieczniejsze. Wyłączono gaz, przeszli na elektryczne ogrzewanie wody z bojlera, kuchenka gazowa została zastąpiona mikrofalówką i załatwiono opiekę dochodzącą. Nagle stan naszej Pani się zatrzymał, ani się nie pogarszał, ani nie polepszał. Wyniki badań były bardzo dobre i poza problemami z pamięcią Pani nic nie dolegało, ale otępienie postępowało.
Po czasie zaczęły się kolejne problemy, tym razem finansowe, rodzina latami wspierała Panią, aby mogła zostać w swoim mieszkaniu, ale też chcieli żyć swoim życiem, a nie tylko dla utrzymywania marzenia Pani, które nie wiadomo czy dalej w niej tkwiło. Padła kolejna propozycja – poszukajmy domu opieki. Jakież to było zderzenie z rzeczywistością, kiedy okazało się jakie to są koszty, a ile czekania jest na dom państwowy. Dodatkowym problemem było to, że Pani nie chciała współpracować i sama nie wyrażała zgody na przeniesienie.
Rodzina była bezsilna i przy pogarszającym się stanie postanowiła powalczyć o ubezwłasnowolnienie, aby móc przenieść Panią do domu opieki, policzyli, że ze sprzedaży mieszkania wystarczy na utrzymanie w takim domu przez wiele lat, więc podjęli taką decyzję. Spraw ciągnęła się przez prawie 2 lata, ale finalnie udało się Panią ubezwłasnowolnić (wraz z przydzieleniem kuratora, który wydał zgodę na sprzedaż mieszkania).
Czy sprawa zakończyła się pozytywnie oceńcie sami. My widzimy w tej historii kilka wskazówek, które powinniśmy sobie wszyscy wziąć do serca i zastanowić się czy jesteśmy gotowi na naszą starość? Czy chcemy aby była ona uciążliwa dla nas i dla naszej rodziny? Może właśnie należy takie sprawy rozważać kiedy jesteśmy zdrowi w dobrym stanie i zaplanować naszą przyszłość tak, aby była możliwie komfortowa dla nas i dla naszych bliskich.








